poniedziałek, 21 września 2015

Decyzje...decyzje...decyzje.

Pisałam o tym kiedy otwierałam swój sklep więc napiszę i o tym że go zamykam.
Każdy w swoim życiu nieustannie musi podejmować różnego rodzaju decyzje.Są decyzje które właściwie nie sprawiają żadnych trudności i podejmuje się je z tak zwanego marszu ale są i takie które czasami wywracają nasze życie do góry nogami. Najtrudniejsze są chyba te które musimy podejmować nie dlatego że tego chcemy ale dlatego że zmusza nas do nich sytuacja lub jakaś osoba. Owszem można ryzykować ale za jaką cenę.
Właściwie już od roku w sklepie szło tak se.  Zaczęłam odczuwać spadek sprzedaży i z całą pewnością nie był on spowodowany złą jakością   towaru . Jak to w handlu bywa konkurencja paluszki swe maczała w tym ale nie ta lokalna lecz ta która zjeżdżała codziennie na rynek z całego dekanatu. No ale jak to się mówi każdy chce żyć.Oceniłam a raczej policzyłam że mi do tego życia jednak brakuje. ktoś powie mogłaś się przebranżowić .Pewnie że o tym myślałam ale z czym tu ruszyć jak tu wszystkiego już jest jedno na drugim a to co ewentualnie chciałabym zrobić wymagałoby sporych nakładów finansowych. Ryzykować? Pytałam sama siebie odpowiedz była natychmiastowa ..nie stać cię na to!
Najgorsze było kiedy musiałam wywiesić informację w oknie ..likwidacja sklepu. Szczerze mówiąc trzy razy podchodziłam do okna żeby ją wywiesić.Pewnie wyda się to śmieszne ale myślałam że mi serce pęknie.Nie miałam długo tego sklepu bo tylko cztery lata ale on był mój! Całe serce w niego wkładałam o pracy nie wspomnę ale za pracę dostawałam pieniądze.Każdy najmniejszy szczegół w nim był tak naprawdę moim odbiciem. Lubiłam rozmawiać z klientami i im doradzać jeśli tego chcieli.Cholera i byłam w tym dobra. Jutro ostatni dzień w nim handluję a w środę sprzątanie i kurcze będzie tak tam wyglądać jakby mnie tam nigdy nie było. za chwile bedzie tam rządził ktoś nowy.Dziś przyszła klientka i przyniosła mi kwiaty za to że dobrze jej się u mnie kupowało. Teraz siedzę i na nie patrzę i nie ukrywam że łezka niejedna spadła. Ktoś powie było minęło nie ma się co rozczulać tylko gnać do przodu. Tak gnać trzeba bo inaczej się w tych czasach nie da ale ja cholernie sentymentalna jestem dlatego nie będzie to dla mnie takie łatwe i proste. Moja rada dla potomnych : nie przywiązywać się do miejsc , rzeczy a już do ludzi szczególnie bo nic nie dane jest nam na zawsze. Niby zwyczajny,głupi sklep a spowodował tak wielką rewolucję w moim umyśle i sercu. Czasami nawarstwi się kilka spraw i wtedy to już emocje robią z nami co chcą. 

czwartek, 10 września 2015

Spotkanie po latach...

W zeszłym tygodniu dostałam zaproszenie na spotkanie mini klasowe.Dlatego mini bo w bardzo okrojonym towarzystwie.Tym razem ja nic nie załatwiałam bo organizuje to spotkanie kolega. Mało tego za nic nie będziemy płacić bo on pokryje wszystkie koszty. Z pewnością będzie to mile spędzony czas bo ci co maja tam być zawsze mieli poczucie humoru. Impreza w sobotę. Nie bardzo mi pasuje ale postanowiłam że pojadę choć na chwilę  z samej  przyzwoitości.W sumie to bardzo przyjemne zostać zaproszonym tym bardziej że będzie nas tam tylko 8 osób.Myślę czasami o tym  jak to jest że w klasie było nas ponad 20 a lepszy lub gorszy kontakt utrzymuje sie ja przynajmniej z 3 osobami. To chyba dlatego tak jest bo kiedyś dawno temu coś zaiskrzyło miedzy nami i jakaś choć mała  iskierka cały czas się w nas tli.. Fajnie powspominać szkolne lata kiedy wszystko wyglądało w naszych oczach inaczej. Ba wszystko było piękniejsze!

niedziela, 6 września 2015

Dotyk.

Gdy w tańcu  rozkoszy
swój dotyk ci dałam
zapominając o bożym świecie.
Tyle radości wtedy w sobie miałam
że rozdawałam ją innym po drodze.
Zachłanna byłam 
lecz nic nie mówiłam
że na zapas twojego dotyku
nazbierać chcę.
Czułam  w skrytości  przed  tobą 
że los zabierze mi ciebie.
Brałam garściami co mi dawałeś
ty się dziwiłeś myśląc ..nie wierzę!
Dotyk twój był taki radosny
jak śpiew ptaszyny oznajmującej 
pierwszy dzień wiosny.
Przeszywał na wskroś me ciało
me serce ...
Serce zgłupiało...zdezorientowane
zaczęło łkać...
Bo nie wiedziało że na zapas na póżniej 
nie da się brać,

czwartek, 27 sierpnia 2015

Spotkania są zawsze przyjemne...

Dziś  wróciłam  z  kilkudniowej   wycieczki  z  Krakowa  i  okolic .....W  Krakowie  byłam  trzeci  raz ale za każdym  razem  można poznać nowe miejsca.
Wpadłam  na  pomysł  że jeżeli  już  będę  w  Krakowie  to dlaczego by nie spotkać się z moją  blogową  koleżanką    ....Krakowianką. Jak  pomyślałam  tak  też  zrobiłam . Umówiłyśmy się  telefonicznie z  Marysią.  Podałam  adres  gdzie  sie  zatrzymałam . Krakowiance jako że tam mieszka łatwo było mnie poszukać   niż  miałabym  poszukać  jej  ja  ha ha ha  Mnie  z pewnością  zajęłoby  to  cały  dzień.!
I takim  to sposobem  dziewczyny  które   znały się tylko wirtualnie poznały się realnie. Muszę  przyznać że  bardzo ucieszyłam się z tego  spotkania  bo  to  jest  dowód  na to że obie jesteśmy z krwi i kości ! Jesteśmy prawdziwe. Krakowianka  okazała  się  w sumie  tą  samą  osobą jakiej  obraz widzę  czytając  jej  posty  i zostawiane  komentarze. Nie  zawsze  pokrywa  się  nasze  wyobrażenie  o  kimś     z  tym  co okazuje  sie w praniu :))))  Myślę  że  nie  wiele  odbiegł  mój obraz  który sobie w głowie  namalowałam którego tematem była Marysia  od tego który mogłam zobaczyć i usłyszeć....
I  tak  jak  spotykamy  się  ze  znajomymi  w realu  rozmawiamy " plotkując" o ludziach  których  spotykamy  na  co  dzień  w realnym   życiu   tak  podczas  spotkań  z  ludżmi   poznanymi   wirtualnie  "plotkuje" się  identycznie  :))))  Z  tym  że  są  to  ploteczki  z  tych co  należą  do  serdecznych i  życzliwych . Góra z górą się nie zejdzie ale człowiek z człowiekiem...i owszem!
A  na  dowód  oczywiście fotka z naszego spotkania.:)




Nie wiadomo kiedy znów się spotkamy, ale myślę, że następnym razem Kraków nam nie wystarczy. A  może ...a  może i  większą  grupa się  spotkamy ...kto to wie...kto to wie.... Byłoby z pewnością fajnie !  ha ha ha ha



sobota, 1 sierpnia 2015

Decyzje

Od czasu do czasu najczęściej w momencie kiedy chciałabym zatrzymać z jakiegoś powodu czas otwieram zaklejony na cztery spusty kartonik w którym właściwie jest moja młodość.Wszystko tam jest to co wydawało mi się ze było dla mnie ważne. Pozwalam sobie podczas tej mojej wędrówki w czasie na śmiech i łzy bez skrępowania. Tym razem dłużej zatrzymałam się przy wierszu którego napisałam w siódmej klasie podstawowej. Pamięciom wróciłam do chwili kiedy pani od polskiego wywiesiła go na gazetce szkolnej. Gdyby wywiesiła go w klasie nie miałabym z tym problemu on jednak wystawiony był w miejscu gdzie cała szkoła mogła go przeczytać .Gdybym to wiedziała wolałabym dostać dwóję i go nie napisać. Jak ja się wtedy tego wiersza wstydziłam!! Jedni chwalili drudzy naśmiewali się ze mnie mówiąc ze śmiechem ..O patrzcie Ela nie tylko w sporcie jest najlepsza  ,no poetka nam się objawiła i wiele innych uwag słyszałam wtedy jeszcze. Niejeden chłopak dostał wtedy o de mnie po łbie bo to głównie oni mnie zaczepiali. Płakałam i ze złości i ze wstydu. Dziwnie to wszystko sie potoczyło bo ci chłopcy którzy najbardziej się ze mnie śmiali zaczęli przychodzić do mnie z prośbą bym pisała listy do ich dziewczyn bo oni nie potrafią tak romantycznie .Miękkie  serce mam to pisałam ale nie za darmo!:)) Gdyby zachowali się wtedy inaczej pisałabym bez proszenia. W szkole sklepik był to mówiłam na co mam ochotę a do tego znałam wszystkie ich tajemnice sercowe:))
Dziś po tylu latach sama ' wywieszam' na gazetkę ten wiersz i wcale się go nie wstydzę a to dlatego że to moja MŁODOŚĆ jest!
Pokazując ten mój wiersz nie chodzi mi o ocenę jaki on jest bo to ja sama wiem.bardziej chodzi mi o to że każdy z nas musi dorosnąć do pewnych decyzji które podejmuje  w swoim życiu. Sprawia  to że przez to poddawany jest często próbie tego czy jest w stanie stawić czoła wszystkim konsekwencjom związanych ze swoją decyzją. Prawdziwą sztuką jest przełamać swój strach i lek przed swoją śmiesznością .Nierzadko trzeba przełknąć  też tę żabę która ma smak przyznania się do błędu.Gorzki to smak i cierpki zarazem.
Wydaje mi się ze to  jedyna droga która  pokazać może kim tak właściwie jesteśmy. 
To wystawienie wtedy mojego wiersza na pokaz sprawiło ze poznałam smak wstydu, rozczarowania i bezsilności ale też satysfakcję i radość. Zdecydowanie bardziej przyjemniejsze jest to drugie.

 Gdzie lasy szumią piękną nutę       
gdzie jezior odbija się blask
gdzie ptaki śpiewają piosnkę radosną
która rozbrzmiewa gdzieś w nas...
I jeszcze te łąki pachnące stokrotkami
i księżyc i słonce i ludzi  głos.
 Wszystko to przecież to moje..Ś.......ce
Gdzie z koleżankami i kolegami  z radością w sercu
spędzam swój czas.

niedziela, 26 lipca 2015

Milczenie a może jednak głośny krzyk.


Kiedy moja córka była małym dzieckiem a ja byłam już na maksa wyczerpana jej  żywiołością  bo to było dziecko z rodzaju tych co wszystkiego muszą dotknąć ,wszystko muszą zobaczyć i z tych które zadają tysiące pytań też z rodzaju tych ..a co temu pieskowi wisi tam pod brzuszkiem?
Wymyśliłam zabawę  w milczenie.Wytłumaczyłam jej zasady tej zabawy które były takie...Kiedy ją lub mnie coś zaboli raczka lub nóżka albo zrobi się nam smutno z jakiegoś powodu to usiądziemy obok siebie złapiemy się za rączki i zupełnie nic nie będziemy mówiły a dzięki temu wszystko przestanie nas boleć To będzie takie czary mary.To bedzie nasza tajemnica!.
Cieszyło mnie każde 5 minut spokoju i wykorzystywałam to kiedy tylko szło .Zdawałam sobie jednak sprawę z tego że dla córki to prawdziwa wieczność była. Z czasem zaczęło się to zmieniać.To był chyba ten moment kiedy zdała sobie sprawę z tego co tak na prawdę  oznacza słowo ból i cierpienie.mniej przychodziła do mnie by złapać mnie za rękę.Myślę że wstydziła się przyznać że coś ją boli bo chciała pokazać że jest twarda.wszystko zaczęło się zmieniać kiedy u córki zaczęły pojawiać sie tak zwane sprawy sercowe.Wychodziłam jej na przeciw i to ja podchodziłam do niej łapiąc ją za rękę i zachecając do milczenia.
Kiedy córka wyprowadziła się z domu zaczynając studia  nieraz mówiła ..mama wiesz jak mi czasami brakuje tego naszego milczenia? Nigdy nie pytałam jej co ją boli jeśli sama nie mówiła mi tego. Zawsze to jednak był dla mnie sygnał ze coś w jej życiu idzie nie tak.
W zeszłym tygodniu przyjechała w odwiedziny .Kiedy usiadłam  na kanapę usiadła  przy mnie  i złapała mnie za rekę mówiąc..i co mama chyba najwyższy czas byśmy pomilczały co? Zawsze te nasze chwile milczenia a tak na prawdę naszego wewnętrznego  krzyku  który jest gdzieś  w nas mnie poruszał  bo choć każda z nas nigdy tak do końca  nie wiedziała co dokładnie trapi nas ale obie wiedziałyśmy ze jest to ból. Tym razem w wyjatkowy sposób to na mnie podziałało bo zdałam sobie sprawę z tego ze jak ja kiedys wychodziłam corce na przeciw kiedy widziałam że coś ją gryzie to tym razem ona zrobiła to dla mnie.Córka po chwili bardziej scisnęła mi rękę i zapytała..mama powiedz szczerze  z czym sobie nie radzisz? Zupełnie zaskoczona jej  pytaniem nie wiedziałam co mam jej odpowiedziec czy zbyc czym kolwiek czy powiedziec prawdę.
nie radzę sobie z własną naiwnością to z nią nie radzę sobie zupełnie.nigdy sobie nie radziłam i nadal tak jest. Mama z naiwnością ? to znaczy że za bardzo ufasz innym tak? Właśnie z tym jej odpowiedziałam.Córka przytuliła się do mnie i powiedziała..mama ale ty nie możesz starać się tego w sobie zmienić bo wtedy nie bedziesz już ta samą moją mamą bo przecież nie można zmienić swojej natury jedynie można uczyć sie z nią żyć w zgodzie.Słuchałam ,słuchałam i zastanawiałam sie skad ja te słowa znam ,skad znam? aż sobie przypomiałam! Halo halo moja panno toż to moje słowa! Tylko i wyłącznie twoje słowa mamo :))) Żeby juz całkowicie rozładowac atmosferę powiedziałam..ty smarkata ty chcesz uczyc ksiedza pacierza?:)) tak ja odpowiedziała moja córka bo przeciez i ksiedzu zdarza się pogubić w tych wszystkich pacierzach :))))
dzieci najlepiej uczą sie przez zabawę i tak myślę sobie że ta akurat nauka nie poszła w las!

sobota, 25 lipca 2015

No ja to mam takie "SZCZĘŚCIE" że ho ho!

Od zawsze chyba tak było że ludzie mi się zwierzali. Czasami chcieli się tylko wygadać a czasami pytali o radę .Pochlebiało mi to nie powiem ale też irytowało czasami. Bo tak na prawdę co ja tam wiem .Gadałam sama do siebie że jak ja mogę komuś coś radzić kiedy sama mam mnóstwo pytań na które nie potrafię sobie odpowiedzieć....Komunikatywna jestem to fakt ale koło mądrości to ja nawet nie leżałam:)))

Napiszę to co zapamiętałam z tej komicznej dla mnie rozmowy. Zaznaczam też że chłopak był po dwóch głębszych ale nie więcej.
Wszedł do mojego sklepu chłopak 38 lat. Wiem bo go póżniej o to spytałam.
Przyszedłem panią odwiedzić bo jak byłem ostatnio u pani to wybrała mi pani ładne spodnie i bluzę ale dziś przyszedłem  sobie z panią trochę  pogadać. Mogę sobie sobie z panią pogadać? Bo mam duży problem.
A co się stało? jaki masz problem?
Pierwszy problem to taki że chy6ba zacznę pić.
Pić? a niby dlaczego?
Z żalu że nie mogę dogadać się z dziewczyną.
ale to nie jest powód żebyś pił.
No ja inaczej nie mogę sobie z tym poradzić.
Ej to najgorszy sposób sobie wybrałeś.
No wie pani..a mogę wiedzieć jak pani ma na imię?
Ela
Pani Elu no co by sobie pani pomyślała..
Jechałem do dziewczyny ,napisałem do niej smsa  że ją kocham a ona nic nie odpisała. Pomyślałem ze nie chce żebym do niej przyjechał i zawróciłem.
Ale ty głupi jesteś ona nie odpisała bo na pewno stroiła sie na twój przyjazd a nie dlatego że cie nie kocha.
Myśli pani ze tak mogło być? 
No pewnie że mogło tak być.
Ale dam pani drugi przykład.wieczorem pisze że ją kocham a ona że idzie spać.Jakby mnie kochała to by też odpisała że mnie kocha.
Hmm.. a może jej naprawdę chciało się spać .
A pani ma męża? Na pewno pani ma bo jest pani taka ładna i idzie się z panią dogadać.
Mam męża!
Niech mi pani powie a jest pani z nim szczęśliwa? 
No oczywiście. Co za pytanie.
Bo wie pani czasami żona  nie jest szczęśliwa a i tak siedzi przy mężu.
I tak bywa.
Bo gdyby pani nie miała męża  to ja myśle że my  byśmy sie razem dogadali .Tak myślę ale jak pani mąż żyje to  pewnie nie bo to wtedy tylko problemy są  No nie żebym pani mężowi życzył smierci co to to nie bo ja dobry chłopak jestem. Ale wie pani tak mówię na wszelki wypadek.
Rozumnie rozumieale w tej chwili to nie wypali bo ja mam męża.
Wie pani co dam pani przeczytać smsa co moja dziewczyna do mnie napisała.
Nie pokazuje się tego co twoja dziewczyna napisała  do ciebie  to bardzo nieładnie z twojej strony
Mówi pani? No dobrze to tylko powiem co pisała. Przyjedz do mnie ale nie dzisiaj  bo sie zle czuję. I co pani o tym myśli?  Bo ja myśle że gdyby mnie kochała to zawsze bym mógł do niej przyjechac.A wie pani.. a moze on mnie zdradza?
No przestań jak możesz tak myśleć przecież ona wyrażnie pisze że sie zle czuje a to przecież nie oznacza że cie nie kocha ani to że cie zdradza.
Mysli pani...?Pani to jest mądrą na prawdę kobietą. Bo wie pani gdyby pani nie miała męża.
Kurcze prawdziwy pech ze go mam!
Ale jak ta moja kasia nie bedzie mnie chciała to ja sie chyba powieszę! Bo ja ja tak kocham!
Co ty mówisz wieszać się chcesz?
Chyba tak.
Wiesz co ja pójde do magazynu i poszukam sznur bo jak ty sie chcesz wieszać to musisz  mieć taki porządny i mocny!
............
To chcesz sie wieszać czy nie bo nie wiem czy mam isc szukac ten sznur?
Zaskoczyła mnie pani! E pani chyba zartuje? 
No pewnie!! Ty zartujesz to i ja!!przecież taki fajny chłopak nie mógłby tego zrobic!
Bierze mnie pani pod włos co?
Nic podobnego mowie to co myslę.
 To mysli pani że ona mnie jednak kocha?
Tego nie wiem  to ją musisz o to zapytać a nie gdybać.Ale wiem na pewno ze nie dowiesz sie tego jak bedziesz popijał  bo która dziewczyna chciałaby takiego? Bo ja nie!!!
A jak pani myśli mam do niej jechać?
Żeby do niej jechac musisz iść najpierw do domu i sie wyspać żeby być całkowicie trzezwy  bo gdybyś był moim chłopakiem i przyszedłbyś do mnie na dwóch gazach cię posłała bym   cię do wszystkich diabłów!
To ja zrobie jak pani mi radzi.
Tak bedzie najlepiej.
To ja pójdę się wyspać.
Sen jest najlepszym lekarstwem na wszystko.
 A koledzy radzili mi zebym się upił w trupa. Dobrze że do pani wszedłem.chyba mnie coś tknęło.

No mogłam mu powiedziec zeby dał mi spokój i sobie poszedł ...ale nie potrafiłam.
Podeszłam do lustra by sprawdzić czy ja na prawdę mam na czole napisane MATKA TERESA :))))
















środa, 22 lipca 2015

Płacz i płać !

Dwa tygodnie przed planowanym badaniem jakim jest rezonans magnetyczny trzeba zrobić badania krwi. Więc dzień przez tym badaniem poszłam do przychodni  upewnić się czy skierowanie które mam upoważnia do bezpłatnego korzystania badań laboratoryjnych. Czy nie będzie problemu z tym że zaświadczenie to wystawił lekarz z innej przychodni.Pani pielęgniarko-rejestratorka wzięła skierowanie do reki przeczytała i powiedziała że to skierowanie jest dobre że można jutro przyjść i nie bedzie się za nic płacić.Jakże wielkie było moje zdziwienie kiedy mąż dziś wrócił z badania i powiedział że za pobranie krwi musiał zapłacić 38 zł dlatego że na to skierowanie które on ma to tylko w poniedziałki jest bezpłatnie. O rzesz!Ciśnienie mi natychmiast podskoczyło bo gdybym nie poszła i nie pytała ale przecież byłam i pytałam!Chyba maksymalnie 5 minut mi zajęło i byłam już w przychodni.W rejestracji zastałam tą samą panią która mi udzielała informacji.Więc mówię że przyszłam wyjaśnić sprawę.Zadałam jej pytanie :dlaczego dziś mąż musiał zapłacić za badanie które według  udzielonej mi przez panią informacji płacić nie miał?! Pani spojrzała na mnie chyba żeby sobie przypomnieć naszą wczorajszą rozmowę i powiedziała no ale te informacje to mogła pani przeczytać na tablicy ogłoszeń ,no tych których nie dopowiedziałam. O jasny gwint! wczoraj nie byłam tu żeby porozmawiać z tablicą ogłoszeń tylko by porozmawiać z panią wiec wciąż oczekuję odpowiedzi na moje pytanie? Przepraszam powiedziała raczej bardziej z tego powodu że zaczęło być przy rejestracji tłoczno i ludzie z zaciekawieniem słuchali  niz z przekonania że powinna to zrobić. Przepraszam musiałam się pomylić i w zły sposób udzielić pani informację. Wie  pani tyle pracy tu mamy! Niestety wypaliłam za swoje błędy trzeba płacić a pani błąd kosztować panią będzie 38zł. bo nie ruszę się  stąd do póki pani nie da mi tych pieniedzy. Ludzi było już na prawdę dużo a wiadomo duzo ludzi dużo pójdzie w świat wiadomości !.Pewnie dlatego wycedziła proszę chwilę poczekać zaraz wrócę. Wracajac podała mi 40 zł i syknęła..resztę już niech mi pani sobie zatrzyma !Ja spokojnie poszukałam w portfelu 2 zł i dajac jej powiedziałam.. proszę  to są pani pieniądze bo JA na błędach innych nie zarabiam!!
Wracajac do domu myślałam..kurcze  ja mam dość  swoich błędów i nie tylko tych finansowych i muszę za nie płacić  więc do jasnej cholery dlaczego miałabym jeszcze brać na siebie  koszt błędów innych ? O nie co za dużo to nie zdrowo!
Myślę o tym ilu jest takich ludzi którzy machną ręką i płacą za  nieswoje ale za błędy innych.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Z życia wzięte.

Czyli  klient  nasz pan!

Cierpliwość ,cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość to właśnie ją szlifuje się co dnia w pracy z klientem. Niech nikt nie myśli że to bułka z masłem jest ponieważ czasami zdarzają się klienci prawdziwe perełki.
Kiedy mam  obniżkę -50%  na cały asortyment towaru w sklepie zawsze wywieszam  informację o tym na zewnątrz i wewnątrz sklepu. I tym razem tak też zrobiłam. .Jednak czasem zdarzają się  klienci  którzy nie wierzą w to a co gorsza nie potrafią ogarnąć tego co to znaczy -50% na cały asortyment towaru który znajduje się w sklepie.

"PRZEDSTAWIENIE"

klientka -dzień dobry
dzień dobry odpowiadam
klientka-dziś wszystko u pani -50% ?
Tak wszystko -50%
klientka-a sukienki też - 50%?
Tak sukienki też - 50%
Długo nie trwało a znowu zapytała
A te spodnie też - 50% ?
W tym momencie zdałam sobie sprawę że moja cierpliwość będzie wystawiona na próbę jednak dalej grzecznie odpowiedziałam ..tak na te spodnie również -50%
Klientka chyba ośmielona tym że jej grzecznie odpowiadam zadała następne pytanie.
A na buty to też - 50%?
O wszyscy święci  pańscy pomóżcie bym to wytrzymała pomyślałam w duchu sobie.
Wytrzymałam i znowu odpowiedziałam.
Z naciskiem na WSZYSTKO  co jest w tym sklepie jest - 50% zupełnie wszystko! Oprócz mnie oczywiście dodałam.Od razu tego pożałowałam bo zobaczyłam że do końca klientce w głowie pomieszałam.
Klientka spojrzała na mnie i powiedziała...A cha to znaczy że na panią nie ma -50%? Hahahaha
Tak mnie tym rozbawiła że zaczęłam się głośno śmiać co udzieliło się też innym klientom będącym w sklepie i chcac nie chcac przysłuchującym się mojej rozmowie z zupełnie jakby nie z tego swiata klientką.
Tak to już jest że jedni przekazywaną im informację łapią w lot a drudzy potrzebują zdecydowanie więcej czasu na to.Są też tacy do których nic nie dociera. Całe szczęście że więkrzość klientów jest normalna nie rzadko też z poczuciem humoru bo to tylko dzięki nim zawód handlowca nie jest wpisany do rejestru pracy w warunkach szkodliwych dla zdrowia.:)))
Człowiek w swoim życiu wystawiony jest na wiele prób a w pracy z klientem na tą której na imię CIERPLIWOŚĆ!

sobota, 18 lipca 2015

Kumulacja myśli czyli nastał u mnie płodny czas na pisanie.

Każdy kto zakłada bloga kieruje się czymś innym.  Jedni  robią to dlatego że czują się samotni ,i chcą  poznać innych  niekoniecznie tak samo myślących ludzi. Są też ci których energia rozpiera i zupełnie nie wiedzą co z nią zrobić. Następna grupa ludzi to ci którzy posiadają ogromną wiedzę ,talent ,pasję i chcą się nią podzielić ,nie mylić z wymądrzaniem. Następny zort to ci którzy są autentyczni i prawdziwi a drudzy   to ci  którzy są  ich zupełnym  przeciwieństwem. Kolejni na liście których można spotkać w społeczności blogowej to tak zwani przeze mnie   chwali dupy i oczywiście ci którzy są ich zaprzeczeniem  ludzie skromni. Przebojowość i ci z poczuciem humoru oj tak tych też można często spotkać. 
Można by wymieniać tu jeszcze bez końca...  Ja  osobiście uważam  że ogniwem  które wszystkich łączy jest chęć bycia zauważonym. Tworzy się tu pewnego rodzaju swój świat w którym pokazuje lub nie swoje myśli .Inaczej mówiąc . jest się tu sobą lub kimś którym chciałoby się być. na to nie zawsze    pozwolić można sobie w kontaktach w realnym życiu obawiając się ze bedzie  się wyśmianym i nie zrozumianym.  Na blogu też tego się nie uniknie jednak bezpośrednio się tego nie widzi a co oczy nie widzą tego  sercu nie żal.
Od dłuższego już czasu można zauważyć na blogach pewnego rodzaju senność.  Prawda  że  trzeba czasami odpocząć. Jednak myślę ze głównym powodem jest to ze ludzie przenieśli  się do innych miejsc w większość na Facebooka i Twittera. Nie ma w tym nic ani dziwnego ani złego ja sama na fb często bywam. Dla mnie jednak  tam wszystko dzieje się zbyt szybko w jakimś zwariowanym tempie gdzie coś jest a za chwilę już tego nie ma. Znajomych ludzie tam maja liczonych w setkach  którzy bardzo często nawet obok prawdziwego znajomego nie leżeli a tak naprawdę  zna się tylko  kilku bo jak można poznać człowieka który kliknie ze lubi czyjś   post.    Dla mnie to zbyt powierzchowne  Blog jednak jest miejscem gdzie trzeba trochę dłużej przysiąść ,poczytać  by zostawić gdzieś swój komentarz .No chyba że ktoś tak na chybił trafił i z tak zwanego  marszu pisze co bądz. Ja od samego początku mojego blogowania przyglądałam się ludziom "śledząc' ich i poznając ich punkt widzenia.Przez to otoczyłam się ludzmi od których mogę się czegoś nauczyć a czasami  obrócić tok mojego myślenia o 180 stopni. Lubię ten mój  świat spotykając w nim ciekawych ludzi. Lubię jasny przekaż informacji i uwielbiam grę słów bo to pobudza  moja wyobraznię. Każdy ma na  temat blogowania inne zdanie a co najważniejsze ma do tego prawo. Ci blogowicze którzy mnie znają  już jakiś czas wiedzą ze  jestem dziewczyną z lasu  i  myślę prosto  bez zawijasów. ..I choć pewnego rodzaju dzikość mam  już we krwi  to  lubię  przysiąść  i  pobawić  się   chwilą .. by bardziej  widzieć  ,słyszeć  i  czuć.I jeszcze to  że ja w tańcu to tylko i wyłącznie taNczę. :)) Na blogach kiedy jakiś czas zna się już ludzi czyta się posty i komentarze  można określić kiedy ktoś pisze żeby tylko coś napisać a kiedy ktoś pisze i zostawia cząstkę siebie. Wszystko mi można zarzucić naprawdę wszystko ale  nie to że nie mam czucia.Tego jednego NIE .:))

czwartek, 16 lipca 2015

Muszę bo inaczej się uduszę.

Wczoraj w nocy przebudziło mnie wycie syreny a że mój syn jest strażakiem pomyślałam że zaraz biegiem ruszy do straży często  w samych gatkach.I tak też było  Zawsze denerwuję się kiedy jedzie na takie wezwanie bo tylko słychać za nim pisk kół . Nie trwało długo i drugi raz zawyły syreny pomyślałam że musi byc gdzies duży ogien bo i karetki było słychać.Pomyślałam ,pomyślałam i zasnęłam z powrotem .Nie słyszałam kiedy syn wrócił a rano nie widziałam sie z nim wiec nie wiedziałam co tak naprawdę sie stało. Na wsi jak to na wsi wszystkie wiadomości  rozchodzą sie lotem błyskawicy tak wiec zanim zdążyłam otworzyć mój sklep  znałam juz dwie wersje wydarzeń.Biorac poprawkę na to wszystko wiedziałam że dokładnie wszystkiego dowiem się i tak dopiero od syna.
Okazało się że w nocy powiesił się młody chłopak miał 23 lata.Syn wkładał ciało tego chłopaka do worka .Boże jak to przerażająco brzmi. Wstrząsnęło mną to bardzo .Chłopak zanim sie powiesił napisał smsa do swojego brata o tym zamiarze .Brat wsiadł w samochód ze swoją dziewczyną i chciał jak najszybciej znaleść sie przy nim .To znaczy jechał jak szalony nie zważając na znaki drogowe.Na skrzyżowaniu gdzie jest znak stop sie nie zatrzymał tylko z ogromnym pędem wjechał na skrzyżowanie i  z cała siłą wjechał w samochód osobowy w którym było trzech strażaków którzy jechali na miejsce tragedi chłopaka który się powiesił. Wszyscy jechali w jedno miejsce by ratować.W wypadku wszyscy odnieśli obrażenia i to dość poważne.Myślałam o tym że prawdziwym cudem było to że nikt nie zginął i o tym że rodzice w pół godziny mogli stracić dwóch synów.Na drugi dzień huczało o tym na każdym rogu ulicy. Krążyły domysły ..kto kiedy i dlaczego .Poruszona tym wszystkim myślałam że eksploduję kiedy jedna kobieta u mnie w sklepie zaczęła komentować całą tą oczywiście nie jej dotyczącą tragedię.
I zaczęło się ..że narkotyki że dopalacze że handel nimi i jeszcze cała wiazanka życzeń.  Ale jak powiedziała że ona to by takich co ćpają zostawiła na ziemi i nie starałaby się ich ratować a niechby lepiej zdechli! Wypaliłam jej zdając sobie sprawe z tego że to dla tej kobiety bedzie cos poniżej pasa .. Powiedziałam  a gdyby to jej dziecko lezało na tej ziemi to by zupełnie inaczej mówiła!!  Kobieta najpierw zrobiła się czerwona a potem odpowiedziała...ale ja nie mam dzieci!! Właśnie dlatego ci to mówię bo gdybyś je miała nie piprzyła byś takich rzeczy!!!. Aleś mi dowaliła powiedziała i powinno ci to dać do myślenia odpowiedziałam. Przeraża mnie  zero współczucia !zero uszanowania czyjejś  tragedii  i żałoby.To co dla jednych jest dramatem dla drugim staje sie dodatkiem do porannej kawy. Jaki ta kawa musi mieć  kurewsko słodki smak ?
Nie chodzi o to żebym pochwalała ludzi którzy biora te  rujnujące życie dopalacze zwane nawozem do kwiatów bo w tej materii nie ma już nad tym kontroli i szczerze mówiąc bardzo sie cieszę że moje dzieci są już dorosłe a ich dojrzewanie nie przypadło w czasie kiedy narkotyki i dopalacze sa na topie bo jak nie spróbować czegoś co jest  trendy.
Gówniarze w ogóle nie starają się dowiedzieć co to jest dopalacz i  jak niszczy organizm z mózgiem na czele.Tylko byle zamulić umysł i nie odstawać od reszty.
Jedni ratują życie drudzy je niszczą jednak gdzieś pomiedzy tym wszystkim jest cierpienie i dramat człowieka który powinien byc uszanowany a nie odzierany z resztek bezradności.

środa, 15 lipca 2015

smurff

Nie każdy z tych kto odwiedza moj blog zna smurfa . Moja  znajomość  z  smurfem zaczęła  się 5 a może nawet  6  lat temu  kiedy jeszcze nie miałam swojego bloga a byłam tylko panią komentarzyk. Zainteresowałam się nim ponieważ napotykałam na jego  zostawiane na blogach komentarze które mnie zaciekawiły swoją treścią. Chyba nawet raz zamieścił napisany przeze mnie post  gościnnie na swoim blogu. Póżniej założyłam swojego bloga.Nie samodzielnie ale o tym pisać akurat nie chcę. Natomiast ten mój obecny blog założył mi właśnie smurf i mam tego swiadomość ze to była jego droga przez mękę:))) Bo to tło mi nie pasowało to czcionka to jeszcze wiele innych bzdetów .Smurf cierpliwie znosił  moje szturchańce aż w końcu nauczyłam sie sama poruszać wewnętrznie na swoim blogu. I do póki nie ruszałam ustawień było wszystko ok ale jak zaczęłam mieszać w ustawieniach smurf rad nie rad poprawiał za mnie to co ja spieprzyłam:)) I właśnie w ostatnim czasie znowu namieszałam .Smurf powiedział że  tym razem na maksa! Zlitował się jednak i dzięki temu mogę teraz tu pisać. Rozmawialiśmy i pisaliśmy ze sobą przez te wszystkie lata  o wszystkim i o dupie  maryni  też:)))) Smurf jest bardzo skrupulatny i potrafi czasami wiercić dziurę w brzuchu aż do bólu. :)) Kiedy mu na odcisk nadepnęłam nazywa mnie zołzą a kiedy jest ok to Luśką. To dobry chłopak ,solidny i jak się okazuje  zawsze można na niego liczyć! A to dlatego że on tego chce .Czasami marudzi ale on już tak ma . :))  Pomaga  nawet w tym czasie kiedy ma na mnie na maksa tak zwany wkurw. A to jest w cenie bo taki " towar " wysoko leży na półce! Moja babcia mówiła mi kiedy pytałam ją czy coś się da  z tym  zrobić ?kiedy powstawał jakiś problem.   Wszystko  da  się  zrobić nawet" parasol w dupie otworzyć" pod warunkiem że się tego chce odpowiadała.
Smurfie jeszcze raz bardzo ci dziękuję a  kawę i dobre ciacho zawsze u mnie dostaniesz kiedy zapukasz do moich drzwi. :) No dobra będzie tego ciacha tyle   żeby starczyło dla całej twojej rodzinki .A niech stracę :))))))) Piszę to nie dlatego żeby cię smurfie wychwalać pod niebiosa co to to nie bo jeszcze byś w piórka obrósł a wtedy juz nie byłbyś tym samym smurfem co teraz ale dlatego żebyś wiedział że jestem ci wdzięczna za twoją pomoc okupioną pewną ilością twoich siwych włosów:))) powtarza się powiedzenie że kto się czubi ten się lubi!Coś w tym chyba jest :)

W internecie" sąsiada " ma się czasem bliżej  niż  jak  w  realu. Tak naprawdę to czas pokazuje nam kto tym "sąsiadem" jest rzeczywiście.Nic tylko życzyć każdemu takiego internetowego "sąsiada"



sobota, 11 lipca 2015

Czasami zasady idą się......przespać.

Chyba każdy bez wyjątku ma pewne zasady w swoim życiu  którymi  się kieruje i według nich stara się żyć. Żyjesz sobie rozglądając się wokół  przyglądając się innym czy i oni żyją podobnie. I co widzisz? Prawdziwy kogel mogel. Zaraz za  tym pojawia się "ocena" ja osobiście staram sie nie oceniać ludzi ale ich zrozumieć. jeśli nie głośno to samemu do siebie mówi się a ja to bym to zrobiła zupełnie inaczej ,głupia jest że na to wszystko sie godzi itd itd. A to wszystko gówno  prawda! Wszystko zmienia się dopiero wtedy kiedy nas coś osobiście dotyka.No wtedy to wszystko zupełnie inaczej wyglada i  wszystkie nasze zasady które czasami własną " krwią " znaczone prawdziwe diabły biorą!  Zasada w naszym czasami poskręcanym i potrafiącym nas zaskoczyć na maksa życiu jest taka że PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD PUNKTU SIEDZENIA. Ot cała  filozofia ludzkich decyzji.

wtorek, 30 czerwca 2015

Faceci są z Marsa lub jeszcze niewiadomo z jakiej planety:))

Siedziałam sobie z mężem popijając kawę i w pewnym momencie mąż do mnie powiedział ..A wiesz Ela nigdy nie przypuszczałem ze kobiety potrafią w tak frywolny i nieskrępowany sposób rozmawiać o seksie. Muszę zaznaczyć  ze mąż  pracuje w miejscu gdzie  i przerwy w pracy spędzaja razem.
No Ameryki to ty nie odkryłeś raczej odpowiedziałam i dodałam  ze śmiechem..słuchaj tych kobiet i się ucz bo na naukę nigdy nie jest za póżno :)))) Faceci  czasami to rzeczywiście  jakby z MARSA byli :))

sobota, 27 czerwca 2015

Męska spowiedz w lesie.

Ruszyłam jak co dzień w towarzystwie kijków do lasu. Nie wiadomo dlaczego poszłam dziś zupełnie inną trasą. Byłam już w drodze powrotnej zatopiona w swoich myślach kiedy naprzeciwko zobaczyłam mężczyznę w towarzystwie dwóch psów. Nie tyle mężczyzny się przestraszyłam co dwóch dużych psów.Serce przyspieszyło a ja stanęłam jak wryta czekając co się będzie dalej działo. Mężczyzna uspokoił mnie mówiąc że psy są zupełnie nie grozne ale ja mimo to nadal stałam czekajac żeby minęli mnie i sobie poszli. Spojrzałam na męzczyzne i okazało się ze znam go z widzenia. Wyglądał żle dlatego zapytałam czy czasami mu coś nie jest. byłam w na tyle bliskiej odległości (jednak bezpiecznej dla mnie) by dostrzeć łzy w jego oczach. Rzadki to widok bo przeciez mężczyzni wstydzą się swoich łez .Ja akurat uważam ze kiedy płacze męzczyzna swiadczy to o jego wrażliwości a nie słabosci.Ale wracajac do zdarzenia.nie bede opisywała czego to ja sie tam nie dowiedziałam ale główny problem mężczyzny był taki ze zostawiła żle nie zostawiła ale oszukała go kobieta z która był zaręczony.Jak mantrę wciąż powtarzał pisała ze mnie kocha a zaraz po tym szła do innego z którym od miesiąca jest w ciąży.A to ci małpa podsumowałam.Kiedy wkońcu ruszyłam dalej zwalona z nóg do reszty pomyślałam jak to sie właściwie dzieje że spotykamy na swojej drodze tych a nie innych ludzi? to pytanie zadaję sobie od bardzo wielu lat.W przypadki nie wierzę ale przekonałam się już o tym że każdy człowiek postawiony na mojej drodze czegoś mnie uczy.Czasami odrazu wiem dlaczego a czasami potrzeba nawet kilku lat by okazało się że nic nie było przypadkiem. Mężczyzna który "spowiadał' mi się z pewnością tej "spowiedzi" bardzo potrzebował. Poszedł do lasu  do którego i ja poszłam szukać wytchnienia .Mogłam pójśc dalej nie zważając na to ze sie żle ma. Nie zmieniłoby to jednak nic w moich problemach .Mężczyzna na koniec powiedział ..dziękuję pani ze mnie wysłuchała i moze kto wie z nieba pani mi spadła.

wtorek, 23 czerwca 2015

Dzień Ojca

Mój ojciec nie żyje już 27 lat.
Kiedy byłam dzieckiem a ojciec wracał z pracy i siadał w kuchni przy stole  od razu wskakiwałam  mu na kolana. Mama mnie przeganiała mówiąc daj tacie odpocząć i spokojnie zjeść obiad. Tata wtedy obejmował mnie mocniej i mówił ..daj spokoj niech siedzi poradzimy jakoś sobie.Jego spokoj był w moich oczach tak różny od pouczeń mamy a przeciez kochali mnie równie mocno. Pamiętam zabawną historię ktora wtedy dla mnie zabawną nie była na pewno. Tata czymś wnerwił mamę a ona widząc jak ja z boku bacznie sie przysłuchuję tej ich "kłótni"powiedziała do taty ..od dziś nie dostaniesz obiadu! Dla dziecka 7-8 letniego zabrzmiało to jak wyrok.Chodziłam ,krążyłam wokół mamy aż w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam prawie ze łzami w oczach ...Proszę cię daj tacie chociaż jeszcze dziś tego obiadu bo ja nie chcę żeby był głodny!Mama widząc moje zatroskanie i zakłopotanie powiedziała do taty..No dobrze jeszcze ten jeden raz ci daruję i dam ci obiadu ale podziękować możesz za to Eli bo gdyby nie ona umarłbyś z głodu. Kamień spadł mi z serca zupełnie nieswiadomej ze mama z tata wystawiali moją wrażliwość na próbę.
Wrażliwości i myślenia nie tylko o sobie wcale nie wyssałam z mlekiem matki ale uczyłam sie tego patrząc i obserwując. Kiedy byłam już starsza płakałam gdzies w koncie. Mama zimno powiedziała ..nie płacz bo to i tak nic nie da a tata za jakiś czas przyszedł do mnie i powiedział...łzy wcale nie sa oznaką słabości zapamietaj to Eluniu na całe życie.
Czasami zdarza się tak że jak wchodzę do mojego rodzinnego domu widzę siedzącego ojca przy stole w kuchni trzymajacego w ręku gazetę która odkłada na mój widok i sie usmiecha. Ale mnie dzis wzięło.

piątek, 12 czerwca 2015

buty na obcasach.

Czasami  zdarza  się  tak  że  biorąc  jakiś  przedmiot  do  reki  przypomina się coś co miało miejsce dawno temu .Łapie się człowiek na tym ze zaczyna uśmiechać się do ,uśmiechać sie do wspomnien :) 
tak tez dziś było zemną .Oglądałam buty na obcasie i jakby to było wczoraj przypomniało mi się zdarzenie które miało miejsce jak miałam 6 lat. Zawsze lubiłam sie przebierać w balowe sukienki i  falbaniaste halki :)) takie rzeczy wyszukiwałam w szafach i skrzyniach na strychu mojego domu. Pewnego razu wystroiłam się w długą suknie a ze miała gołe ramiona założyłam do tego duża chustę . Żeby nabrać  kształtów wypchałam sobie miejsce na biust  kłębkami  wełny :)) Została mi jeszcze torebka bo przeciez kobieta bez torebki? Wcześniej wypchałam torebke nadartymi z kartek pieniedzmi i zostały mi tylko buty! miałam jedne upatrzone u mamy które najpierw musiałam dyskretnie wyniesc by mama nie zauważyła.napchałam w czubki butów waty zeby az tak mocno nie spadały:)))) do tej pory wystarczyło mi tylko paradowanie po domu i podwórku ale tym razem postanowiłam ruszyc w  miasto" .upilnowałam jak mama nie widziałam i juz wtedy droga stała dlla mnie otworem:)))) Pamietam dokładnie jak te szpilki stukały!!! I o to w tym wszystkim najbardziej chodziło:))) jeszcze nie do konca smiała weszłam w boczna uliczkę ale z powrotem to już maszerowałam główna ulicą:))) W tych czasach możnabyło sobie na to pozwolic bo ruch na ulicy był bardzo mały. Ktoś doniósł mojej mamie ze wystrojona spaceruję sobie w butach na obcasach. Czar prysnął jak mama mnie dorwała:))) Pewnie bym oberwała od mamy gdyby nie tata w którym zawsze miałam oparcie .Otar me zapłakane oczęta  i powiedział " Eluniu  naprawdę pięknie wygladasz " :)))) a butami się nie przejmuj kupie mamie nowe! 
Jakoś dziś wyjątkowo mocno zatęskniłam za tamtymi czasami.



poniedziałek, 4 maja 2015

Morał

Siedział zajączek patrząc na niebo pełne gwiazd.
Eh wzdychnął sobie och jakbym chciał i ja dosięgnąć tych gwiazd.
Inny zwierzaczek objął go czule mówiąc..i ja bym tak chciał.
ale schodów do gwiazd jest tyle że nie wystarczy nam na to lat.
I poszedł spać.
Zajączek dalej siedząc myślał o drodze do gwiazd 
a może jednak się uda przeskoczyć ten czas.
Posmutniał i rzekł..
W życiu już chyba tak jest że wszystkiego 
nie można mieć.
Głos jakiś w oddali usłyszał
Nie płacz zajączku nie tylko zwierzętom
ale i ludziom nie udaje się dosięgnąć gwiazd....
Podniósł swą głowę zajączek do góry do gwiazd
i zawołał w stronę głosu...TO NIE PRAWDA !
Mnie uda się dojść do tych gwiazd.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Moje dzieciństwo.

Dziś będzie o moim dzieciństwie które było tak barwne i kolorowe jak tęcza.
Od najmłodszych lat broiłam i to wcale nie mało! Tata zawsze mówił że u mnie miedzy nogami to coś się nie zgadza bo jak nic powinnam być chłopakiem:)) Pierwsze co pamiętam to to że bardzo chciałam nauczyć się fruwać .Ile razy wdrapywałam się na dachy.płoty i drzewa to Bóg jeden wie:) Uparta byłam. Godzinami potrafiłam to robić. Tato widząc moje zacieńcie wytłumaczył mi ze ludzie nie mogą latać tylko ptaki że latać można samolotem. Z ogromnym trudem ale pogodziłam się z tym choć i tak od czasu do czasu wdrapywałam się gdzieś i jeszcze próbowałam:) Następnym moim marzeniem było dojść na koniec świata….Zebrałam nawet grupkę chętnych do tej drogi. Każdy z nas posprzedawał butelki jakie tylko były w domu bo przecież wiedziałam już wtedy ze nie można ruszać w świat bez pieniędzy. Kiedy po przeliczeniu tej kasy okazało się że w świat nie ma co z nimi ruszać zaproponowałam by kupić za to chociaż lody i oranżadę:))) W rachunkach i ich kalkulacji byłam dobra od dziecka. Chęć dojścia na koniec świata we mnie gdzieś w środku jednak została…Moim prawdziwym utrapieniem były okulary! No musiałam je mieć na nosie a to przeszkadzało mi i to bardzo! Więc każde nowe okulary wytrzymywały u mnie gdzieś tak do tygodnia. Zwyczajnie je psułam!Używałam do tego najczęściej kamienia:)) Mama była bezsilna ale tez i uparta. Od dziecka zdecydowanie wolałam chłopców. Dziewczyny z tymi swoimi lalkami były dla mnie nudne .Bawienie się w wojnę ,kopanie piłki ,robienie szałasów,chodzenie na „pachę”,bawienie się oczywiście w lekarza. Jednak ja byłam zawsze lekarzem bo ja byłam przecież zdrowa jak ryba. Śledzenie u sąsiadów w stodole(ja stodoły nie miałam)kotów gdzie rodziły się małe kotki,nadmuchiwanie żab przez słomkę i jeszcze odprawianie mszy. To było to co mnie interesowało i bawiło. Opisze dwie zabawy z których do dzis sie śmiejemy:)) Kolegi dziadek miał wielka stolarnię.Tam to dopiero był raj..pewnego razu poszłam z tym kolega do tak zwanej malarni. Tam kończyła sie cała produkcja i szafy były juz do wzięcia. Stało w tej malarni 8 nowo zrobionych różnego rodzaju szaf.Więc ja oczywiście wpadłam na pomysł że dlaczego by ich nie pomalować na kolorowo? Kolega początkowo nie chciał ale juz ja użyłam swoich sposobów zeby mu się zachciało. akie tylko były kolory farb w tej malarni wzięliśmy i pomalowaliśmy te szafy w kolorowe paski. Kiedy dziadek kolegi nas na tym złapał o mało zawału nie dostał!!Tomek (kolega)uciekł bo był blisko wyjścia a ja wlazłam w jedna z tych szaf .Dziadek powiedział: czarownico!!! Będziesz za karę siedziała tu przez calutki dzień zamknięta o głodzie i chłodzie.To był bardzo dobry i wesoły dziadek zawsze dawał nam na lody. Więc zostałam uwięziona w wierzy! Spokojnie ,spokojnie w tej wierzy były przecież okna. Tomek zorganizował drabinę i czarownica znów była oswobodzona. Druga śmieszna historia była kiedy w tym samym miejscu inny kolega znalazł zdechłego ptaka. Postanowił zrobic mu pogrzeb. Chodził tak długo az mu zrobili mała trumienkę dla tego ptaszka.była nas spora gromada na tym pogrzebie Piotr ten kolega szal na szyje założył i ruszyliśmy na ogród czyli cmentarz.Wszystko było ładnie pięknie jednak gdy spuszczano trumnę do grobu my zamiast płakać zaczęliśmy się śmiać a to ksiedza czyli Piotra wyprowadziło z równowagi i tak kazdemu z nas dał kijaszkiem po dupie ze całkiem prawdziwe łzy się lały. Muszę wspomnieć że Piotr póżniej na prawdziwo został księdzem. Siedziałam też zamknięta w trumnie. Wszystkiego wszystkiego musiałam spróbować i tak zostało mi do dziś. Takich przezyc miałam caaałe mnóstwo! Rodzice byli bezsilni.Nic nie mogli zrobić. Zamknęli mnie pod kluczem a ja i tak uciekłam. Była jedna rzecz której panicznie się bałam!!!!Zmkniecie w piwnicy! Czasy dzieciństwa wspominam bardzo radośnie:)


                                               https://youtu.be/llOM-z8xPFU    

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

gdy dopadnie nostalgia...

Kiedy w sercu pojawia się tęsknota trudno zdobyć się na śmiech który w sumie częściej jest nam towarzyszem w ciągłej wędrówce prze życie. Oczywiście pod warunkiem że jest się pogodnego usposobienia. Zatrzymujemy się nagle i to co odczuwamy sprawia nam ból. Jest też innego rodzaju tęsknota ta dzięki której jeśli przez nią przejdziemy sprawi że uśmiech znowu powróci. Samo słowo tęsknota ma różne odbicia. Można tęsknić za kimś lub za czymś. Tęsknić  za tym co było i za tym co będzie...A tak mnie dzisiaj coś naszła ta tęsknota za czymś czy za kimś tego chyba sama nie wiem:)
Może to te wiatry które dziś szaleją przygnały mi ten stan :)) 


                                                     
Kenny G Greatest hits full album | Best songs of Kenny G  

piątek, 27 marca 2015

Eh,,,życie!

                        


                            Gdy spod rzęs zmęczonych oczu                       
wyglądających miłości w oddali
zobaczysz kamyk zielony
który nagle cię zauroczy.
nagle widzisz coś lepiej ,wyrażniej i jaśniej
Jakby oczy nagle przejrzały.



sobota, 14 marca 2015

Nic nowego w tej materii.

Jednak muszę bo inaczej się uduszę! 
W listopadzie mój mąż przeszedł udar .Od razu napiszę że wyszedł z niego nie aż tak żle. szpital dał mu zwolnienie i po następne kazał się zgłosić do lekarza rodzinnego który z kolei dał mu skierowanie do specjalisty neurologa. Szpital podobno nie moze dac od razu skierowania do specjalisty!Człowiek leży na oddziale neurologicznym i musi miec skierowanie do neurologa od lekarza rodzinnego.toż to durnota nad durnotami! mając w końcu to skierowanie dzwonie do poradni neurologicznej chcac zarejestrować męza w słuchawce słysze że najbliższy termin to 27 lipiec.informuje pania w recepcji ze mąż jest po udarze i musi byc od razu pod opieka neurologa.pani odpowiada ze ona rozumie ale wcześniejszej wizyty nie da rady wyczarować. Pytam od razu czy posiada informację czy neurolog przyjmyje prywatnie usłyszałam że owszem i podaje mi numer telefonu. Na wizytę czekaliśmy tydzień.Po  miesiacu przyszło pismo z zusu   ze ma sie stawic do lekarza orzecznika.W tym czasie oczywiście chorobowe jest z trzymane  wiec jeśli jest to twoje jedyne żrudło dochody zęby w parapet lub jak powiedziała pani w zusie.."no trzeba to jakoś przetrzymac'.Orzecznik podpisał że chorobowe sie należy więc chorobowe przesłali a dzięki temu mąż mógł pójść na kolejna wizytę do neurologa.Pan doktor dał skierowanie na rezonans głowy.dzwonie znowu do Bydgoszczy do gdańska do Grudziądza do Chojnic dowiadujac się gdzie bedzie najszybciej.Na początku lutego dzwoniłam a termin wszędzie był bardzo przybliżony wiec od drugiej połowy listopada.Kolejna załamka.Drogą pantoflową dowiedziałam sie że w Warszawie jest informacja gdzie można sie dowiedzieć gdzie najszybciej  mozna zrobić rezonans.Okazało sie ze w Kościerzynie na 7 sierpnia.No trzy miesiace wcześniej. Sukces!Cieszy się chory i wnet po rekach by całował.mąż przy kolejnej wizycie u neurologa informuje go o terminie rezonansu.Ten stwierdza ze tak długo nie można czekac i postara sie na kolejną wizytę załatwić ten rezonans.! kwietnia pojedzie to bedzie wiadome kiedy. Powiem szczerze że chory w naszej Polsce ma przejebane!!! a w dodatku brany jest bez mydła bo te cholerne składki płaci a leczyc sie musi i tak prywatnie.Chorować teraz to trzeba miec nerwy ze stali i być zdrowy jak byk!!
Czekałam w szpitalu do rejestracji w zeszłym roku w grudniu i kobieta przedemną w srednim wieku chciała zarejestrowac sie do endokrynologa.pani rejestratorka informuje ja ze najbliższy termin to kwiecien 2016 kobieta nie zajarzyła ze to tak odległy termin i zapytała.."dobrze a czy moge w godzinach przedpołudniowych"?Ja normalnie odwróciłam sie i zaczęłam się smiać choc trzebaby było nad tym zapłakać.
długo i pewnie nieskładnie wyszło to moje pisanie ale tak piszę jak jest.


                                                     

czwartek, 12 lutego 2015

A to było tak :)

Znajoma pojechała na pogrzeb swojego wujka brata jej ojca. Co najważniejsze w tym bracia byli bliżniakami. W domu jej zmarłego wujka była tylko pewna kobieta którą sprawowała pieczę nad ich domem pod nieobecność domowników. Nie wiem już co było powodem że znajomej ojciec zajechał tam.Kiedy kobieta otworzyła mu drzwi najpierw zamarła w bezruchu a potem zaczeła przerażliwie krzyczeć i uciekać z domu :))). Na nic się zdały tłumaczenia że to nie zmarły tylko jego brat bliżniak! Skonczyło się to jakimś zastrzykiem pewnie na uspokojenie. powiem wam że ja chyba też bym zaczęła krzyczeć a może odrazu bym zemdlała:))) bo jakby nie patrzeć mogło się kobiecie zdawać że chłop zmartwychwstwał: ))) I wez tu człowieku oddaj pod opiekę  kobiecie dom:)))

czwartek, 5 lutego 2015

WSZY

Jakiś czas temu dzwoni do mnie znajoma i mówi że jej córka przyniosła ze szkoły wszy! Zdziwiona byłam na maksa bo myślałam że to właściwie już sie nie zdarza a tu proszę.nie mam dzieci w wieku szkolnym to nawet nie orientuje się w tej materii.Okazuje sie że to wcale nie jest rzadkie zjawisko.Mówie do znajomej ze powinna chyba powiadomić o tym wychowawce klasy zeby sprawdzic głowy wszystkich dzieci w klasie.Ona mi odpowiada ze i owszem powiadomi wychowaczynię ale niestety nie ma takiej możliwości żeby w klasie sprawdzić głów dzieci bo to by uwłaczało ich godności! Jasna cholera to co wszawica ma sie rozpostrzenić po całej szkole ? Znajoma mnie oświeciła i powiedziała że można sprawdzić głowy dzieci ale tylko i wyłacznie w obecności rodziców no i oczywiście każde dziecko osobno żeby czasami nie wydało sie kto ma wszy.No to kurna wymyślili.Zamiast odrazu reagować to wychowawca musi najpierw powiadomić rodziców o takim zdarzeniu idowiedzieć sie czy bedą mogli przyjść do szkoły.
Kurcze za moich czasów przychodziła higienistka co jakiś czas i sprawdzała wszystkim głowy.kto miał wszy stawał z jednej strony a kto nie miał z drugiej .Rozumie że kiedyś zdarzało to się częściej ale rozwiązanie problemu zdecydowanie szybsze.Zastanawiam się co jest lepsze pozwolić rozpowszechnić się  tego diabelstwa po całej klasie czy uchronić dzieciaki przed czymś co uwłacza ich godności?