piątek, 18 maja 2012

Piewrszy rower.

   Kiedy byłam już na tyle silna by utrzymać duży rower zaczęłam robić podchody by go no pewnie że najpierw oprowadzać po podwórku:)) Rower dużo większy niż ja ale to mnie nie zniechęcało wręcz przeciwnie :)) Mama jednak zabroniła mi go barć bo mówiła ze go całego poobtłukuję ale kiedy zaczęłam płakać wyciągnęła taki stary inny rower ale... ale ten na dokładkę miał jeszcze ramę bo to był męski rower. Nie przeszkadzało mi to jednak w dalszych próbach moich sił z rowerem:)) Uparta byłam od dziecka:)))Ruch na ulicach 40 lat temu był bardzo mały wiec mogłam przenieść się po do perfekcji opanowanym oprowadzaniu roweru na ulicę.Tam to dopiero było pole do popisu.Najpierw jeżdziłam na jednej pedale:))))Trudność polegała na tym że musiałam jeszcze opanować wciskanie nogi pod ramę:))) Mówię wam to nie było wcale takie łatwe. Ile razy się wywaliłam to nikt by nie zliczył:))) Po miesiącu jazdę na rowerze miałam opanowana a tą ramę to do dziś pamiętam.Jeżdziłam na tym rowerze całe trzy lata.Teraz jak sobie to przypominam to wydaje mi sie bardzo śmieszne tym bardziej że nie byłam jedynym dzieckiem które próbowało swych sił na rowerze z przeszkodami:)) Kiedy zbliżał sie czas przyjęcia do Pierwszej komunii mój brat który pracował wtedy na śląsku w kopalni przysłał mi pieniądze! Pamietam było to tysiąc złotych!To było bardzo dużo pieniędzy wtedy przynajmniej dla mnie.Tato dołożył mi 300 złotych i dzień przed komunią byłam właścicielką swojego osobistego składaka.Rower w końcu nie miał ramy!!:)))Był pomarańczowy no mówię wam wtedy dla mnie to było jak teraz mieć samochód a może jeszcze więcej!Dziś każde dziecko już jako maluszek ma swój rowerek.Kiedyś tak nie było ale ja tą moją nauke jazdy na rowerze wspominam bardzo ,bardzo miło:)))

23 komentarze:

  1. wow!:) a wiesz że ja nie pamiętam swojego pierwszego roweru?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć brunecie:)
      Ty nie pamietasz bo od najmłodszych lat zajety byłeś dziewczynami:)))Ha ha ha

      Usuń
  2. Witaj wędrowniczko.
    Gratuluję odwagi i decyzji odpępnienia się...
    Szata graficzna piekielna, jak przystało na diabliczkę.
    Ja nie miałam swojego roweru. Nauczyłam się pedałować na bicyklu taty i to metodą "pod ramą", bo byłam wtedy małym szkrabem. Gdy podrosłam, to już normalnie. Ale ta cholerna rurka nieraz dała mi w kość.
    Pozdrawiam z pokrzyw.
    Ps. Jest tego cholerstwa od groma. Od jutra przechodzę na pokrzywy a`la szpinak. Zdrowe, podobno smaczne i za friko. Jak wypróbuję, to napiszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odpępnienie nie jest takie proste.Dziecko wciąż myśli ze jest w brzuchu i ciągnie palec!
      Wygląda że nietylko ja zmagałam się z ramą:))))Napisz może ktoś sie zkusi bo ja raczej to mięsożerna jestem:))))trzymaj się Grażyna!!!

      Usuń
  3. jantoni341.bloog.pl18 maja 2012 14:31

    Przeglądając blogi wyczytałem, że tydzień przed komunią wyświęcano prezenty i do kościoła wjechał kład!!!
    Pozdrawiam wszystkie rowerzystki i rowerzystów.
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co janToni?Zabrakło mi po prostu słów na to co piszesz!!Głupota góruje nad rozumem.toż to już chyba rzeczywiście bliski koniec świata!!
      Za pozdrowienia dziękuje w imieniu swoim i innych :))Też cie pozdrawiam miło:)

      Usuń
  4. Swój pierwszy rower
    kupiłam z własne pieniądze.
    W dzieciństwie mogłam jedynie
    pomarzyć o dwóch kółkach.
    Jazda na męskim pod ramą nie
    była taka prosta na początku
    ale jak się nabrało wprawy,
    to śmigałam, że ho...ho...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Viola ja bym mogła tylko pomarzyć o rowerze gdyby nie brat:)
      Myslałam że to tylko ja z rama miałam doczynienia a tu proszę wiecej nas takich było:)))buziaki dla ciebie:)

      Usuń
  5. ja miałam składaka dopiero jako nastolatka,na spółke z bratem...Flaming się nazywał chyba,czerwony..Oczywiście brat zawsze cześciej jeździł...haha.Nie było takiego wyboru rowerów jak teraz...
    Pozdrówki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja miałam to szczęście mieć go tylko dla siebie i wszystkim nie było go nawet mozna dotknąć:))))tylko wybrani dostąpili tego zaszczytu:))))teraz wydaje mi sie to takie smieszne:)))cmokasy dla ciebie:))

      Usuń
    2. teraz tez mam rower tylko dla siebie,ale jak mam go znosic z 4 piętra,a potem wynosic z powrotem...to mi się odniechciewa...w piwnicy jest zagrożenie kradzieżą:(już jeden mi ukradli...
      buziaczki:)

      Usuń
  6. Dotarłam do Ciebie. To rozumiem, że tu już będziesz na stałe? A ja się nie mogę zdecydować żeby się przenieść. Poczekam jeszcze trochę. Serdecznośi Elu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę sie że tu przywędrowałaś:)mam zamiar tu zatrzymać sie na dłużejjj.Nie czekaj z przeniesieniem nie warto liczyć na cud na onecie:))Pozdrowiam cie serdecznie:)

      Usuń
  7. no i człek pojawił się na tej znienawidzonej platformie, na której swego czasu mieliśmy takiego wspólnego bloga z paroma osobami, no i na której taki właśnie mam login ;), a nie mogłas na wordpressie nie? nie mogłaś? ja czyli pstro Twoja ulubiona jestem nabzdyczona z tego powodu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pstro nie nabzdyczaj sie tak mocno bo to szkodzi na urodę:)))No chyba wiesz o tym nie?:)))Wordress dla mnie jest za trudny.tam piszą po ingszemu a ja po ingszemu nie potrafię.Zresztą czasami zmiany na zdrowie wychodzą!
      Ps.A wiesz że bezszelestna też fajna nazwa jezd:)))Ale Pstro i bezszelestna???:))Ja musze jeszcze poczekac bo na razie nie moge nigdzie na wordpressie zostawiać komentarzy:((dlatego tylko czytam u ciebie nic wiecej nie moge zrobić.musze coś tam ustawic a na razie nie kumam jak:)))))

      Usuń
  8. Witaj Luśka, dawno mnie tutaj nie było :)
    Oj taaak, najeździłem się swego czasu pod ramą i nie tylko, bo i na bagażniku też ;)
    Pamiętam, że było to baaardzo niewygodne /szczególnie ta jazda pod ramą/, jednakowoż, całkiem miło wspominam te jazdy teraz, po przeszło 40 latach.
    Cóż, wspomnienia mają chyba to do siebie, że wraz z upływem czasu utrwalają nam się jako coraz bardziej miłe w naszej kruchej pamięci ;)
    Załączam wirtualne uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam cie smurfie po długiej przerwie!Uściski biore no pewnie ze biorę:)))Już widzę jak mały smurfik sięga noga pod ramę ha ha ha.To prawda fajne sa te wspomnienia:)))
    Ucieszył mnie też twój avatarek którego tak lubię!!!
    dla ciebie tez uściski śle!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ela, jak tu inaczej! Mam zaległości widzę ;)
    Mój pierwszy składak też trafił mi się na Pierwszą Komunię; po przyjściu z kościoła, natychmiast zrzuciłam sukienkę komunijną i popędziłam " próbować" nowy rower
    :D

    OdpowiedzUsuń
  11. I ja angie mam zaległości w odwiedzaniu blogów.Nie mogłam zamieszczać komentarzy u tych którzy maja blogi na wordpresie.
    Rower na Pierwszą komunie wtedy to była rzadkość.Zegarek wodził prym:))Ja w dzień Pierwszej Komuni po obiedzie zadarłam sukienke w góre i grałam w piłkę nożną z chłopakami bo dostałam ją na komunię:)))))W tym dniu mój rower był schowany:)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój pierwszy rowerek miałem chyba w wieku 4-5 lat i był bordowy. Na początku miałem problem z utrzymaniem równowagi. Ojciec wstawił kij za siedzenie roweru i uczył mnie utrzymywać równowagę. Kolejny rower to był już składak... niebieski. Oj wspomnienia, wspomnienia:-)))

    OdpowiedzUsuń
  13. :)Taki kij to ja wstawiałam swoim dzieciom kiedy uczyły sie jeżdzić na rowerku.moi bracia też mieli taki rowerek(widziałam na zdjęciach)Zanim jednak przyszła kolej na mnie rowerek nie nadawał sie juz do użytku:)))zastanawiam sie czy teraz dzieci kiedy już podrosną pamiętają swoje zabawki ,rowerki z dzieciństwa?Obawiam sie że było ich tyle że kto by je spamiętał.....

    OdpowiedzUsuń
  14. Pozdrowienia zostawiam i uciekam ::))U mnie wszystko dobrze ,jedynie narzekam na brak czasu ...Buziaki ...Ale u Ciebie naprawde jak w piekiełku hahaha świetnie dopasowałas ..trzymaj sie Ela danka-blondyna

    OdpowiedzUsuń
  15. Ty Blondyna jak zwykle zabiegana ale to dobrze przynajmniej głupich myśli nie dostajesz:))))Też cie pozdrawiam miłoooo

    OdpowiedzUsuń