No i jestem cudownie uzdrowiona:)))Pięc tygodni minęło całkiem szybko choc po trzecim tygodniu brakowało mi już domu.byłam w tym czasie dwa razy na przepustce na wekendy ale musiałam do szpitala spowrotem wracać.Generalnie podsumowując mój pobyt w szpitalu uważam za owocny w skutkach.Leki mam ustawione .Na rok powinno to wystarczyć choć zapewniali że i dłużej.Poznałam kilku wspaniałych ludzi.To prawda że cierpienie łączy i ponoć uszlachetnia.Kiedy wychodziłam z oddziału łezka w oku sie zakręciła bo poznani tam ludzie serdecznie mnie żegnali.To jest jednak budujące i wzruszające.
No a teraz jutro do pracy i niby bedzie to samo dla mnie jednak inaczej....
Pozdrawiam was wszystkich bardzo serdecznie:)
Witaj Elu na pokładzie:-)
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się, bądź szczęśliwa, ciesz się powrotem do codzienności.
Cześc Caddi:)
UsuńUwielbiam to że zawsze jesteś na posterunku blogowym i chylę za to w twoja stronę głowę.
To witamy w domu!! I mamy nadzieję, że spragniona wirtualnego świata będziesz pisać i pisać, i pisać ;-)) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj Trutniowa:)
UsuńChoć miałam tam możliwośc korzystania z internetu to w domu jest zupełnie inaczej.Tez cie pozdrawiam miło:)
witaj w blogosferze ELU...na stałym lądzie,haha
OdpowiedzUsuńposyłam ekspresem buziaki...:)
Akurat o tobie pomyślałam marysiu ha ha telepatia zadziałała:)))
Usuń..:)
UsuńAlbo i coś więcej...:))
UsuńWiesz Makowa lubię kiedy się uśmiechasz:)
OdpowiedzUsuńWitam w domu.
OdpowiedzUsuńLAW
Uwielbiam dom.
UsuńA ja, chociaż chłop,
Usuńnajlepiej czuję się w domu,
chociaż ostatnio, przez
6 tygodni, mieliśmy kłopoty
z telefonem, bo zmieniliśmy
operatora, ale chcieliśmy
zachować stary numer.
Dopiero dzisiaj od dwunastej,
wszystko jest po staremu
i przepraszam wszystkich
znajomych, którzy nawet
molestowali sąsiadów,
co to jest, że jesteśmy
nieuchwytni.
Pozdrawiam Elu,
LAW
Z tymi zmianami telefonów już tak jest że trochę to trwa.U mnie np.wczoraj cały dzień nie było internetu bo niby jakaś awaria.
Usuńps.Hmm mógłbyś na maila przysłac mi swój numer telefonu.Z ochota zamieniłabym z toba słówko:)oczywiście jeśli możesz.serdeczne uściski dla ciebie:)
Miło było, ale się skończyło :).
OdpowiedzUsuńUrden trzy tygodnie było fajnie ale dwa następne tygodnie chciałam juz do domu.
UsuńNo, jeśli trzy tygodnie potrzebowałaś żeby odparować, to byłaś nieźle umordowana
UsuńA żebyś wiedział Tomek ze byłam umordowana.
UsuńDobrze, ze juz jestes CALA I ZDROWA...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Judyto ano jezdem cała na pewno:))
UsuńDla ciebie też garśc pozdrowień:))
Eluśka, witam jeszcze raz serdecznie!:)))
OdpowiedzUsuńPowtórzę za Judytą: dobrze, że jesteś!Ściskam Cię i przytulam do serca:)
Też cię pozdrawiam i tak jak obiecałam zdrowaśkę ukręciłam:)
UsuńPobyt "owocny w skutkach" to mi się od razu z ciążą kojarzy ;)
OdpowiedzUsuńOj ty mój smurfie kochany tobie to zawsze skojarzenia wychodzą ponad normę:)))Bużka:)
UsuńDobrze Eluś, że jesteś!
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno, mocno! :)))
Uściski bardzo lubię więc biore z ochotą:)))też cie uścisnę a co tego nigdy dosyć:))
UsuńQrcze, nigdy nie byłem w szpitalu jako pacjent i pomimo tego, jak to lekko opisałaś, mam wrażenie graniczące z pewnością, że nic tak nie poprawia zdrowia jak omijanie szerokim łukiem tej białej śmierci.
OdpowiedzUsuń;)
Wugusiu maz rację jednak ja już niejako jestem "przyzwyczajona" do pobytu w tej instytucji.dlatego różnicę na lepsze widzę od razu.Jednak mam świadomość tego że naogół takich warunków jakie były teraz zdarzają sie jeden na milion.Niestety tak właśnie jest.
OdpowiedzUsuńChyba bylam u ciebie z komentarzem i nie wiem ?? nie ma?? Nic to pozdrawiam cieplutko danka
OdpowiedzUsuń"Wszystko co piękne jest dzieckiem tęsknoty". - Lidia Jasińska
OdpowiedzUsuńściskam
I to jest prawda Klaterku:)Buziaczki dla ciebie:)
OdpowiedzUsuń