Pisałam o tym kiedy otwierałam swój sklep więc napiszę i o tym że go zamykam.
Każdy w swoim życiu nieustannie musi podejmować różnego rodzaju decyzje.Są decyzje które właściwie nie sprawiają żadnych trudności i podejmuje się je z tak zwanego marszu ale są i takie które czasami wywracają nasze życie do góry nogami. Najtrudniejsze są chyba te które musimy podejmować nie dlatego że tego chcemy ale dlatego że zmusza nas do nich sytuacja lub jakaś osoba. Owszem można ryzykować ale za jaką cenę.
Właściwie już od roku w sklepie szło tak se. Zaczęłam odczuwać spadek sprzedaży i z całą pewnością nie był on spowodowany złą jakością towaru . Jak to w handlu bywa konkurencja paluszki swe maczała w tym ale nie ta lokalna lecz ta która zjeżdżała codziennie na rynek z całego dekanatu. No ale jak to się mówi każdy chce żyć.Oceniłam a raczej policzyłam że mi do tego życia jednak brakuje. ktoś powie mogłaś się przebranżowić .Pewnie że o tym myślałam ale z czym tu ruszyć jak tu wszystkiego już jest jedno na drugim a to co ewentualnie chciałabym zrobić wymagałoby sporych nakładów finansowych. Ryzykować? Pytałam sama siebie odpowiedz była natychmiastowa ..nie stać cię na to!
Najgorsze było kiedy musiałam wywiesić informację w oknie ..likwidacja sklepu. Szczerze mówiąc trzy razy podchodziłam do okna żeby ją wywiesić.Pewnie wyda się to śmieszne ale myślałam że mi serce pęknie.Nie miałam długo tego sklepu bo tylko cztery lata ale on był mój! Całe serce w niego wkładałam o pracy nie wspomnę ale za pracę dostawałam pieniądze.Każdy najmniejszy szczegół w nim był tak naprawdę moim odbiciem. Lubiłam rozmawiać z klientami i im doradzać jeśli tego chcieli.Cholera i byłam w tym dobra. Jutro ostatni dzień w nim handluję a w środę sprzątanie i kurcze będzie tak tam wyglądać jakby mnie tam nigdy nie było. za chwile bedzie tam rządził ktoś nowy.Dziś przyszła klientka i przyniosła mi kwiaty za to że dobrze jej się u mnie kupowało. Teraz siedzę i na nie patrzę i nie ukrywam że łezka niejedna spadła. Ktoś powie było minęło nie ma się co rozczulać tylko gnać do przodu. Tak gnać trzeba bo inaczej się w tych czasach nie da ale ja cholernie sentymentalna jestem dlatego nie będzie to dla mnie takie łatwe i proste. Moja rada dla potomnych : nie przywiązywać się do miejsc , rzeczy a już do ludzi szczególnie bo nic nie dane jest nam na zawsze. Niby zwyczajny,głupi sklep a spowodował tak wielką rewolucję w moim umyśle i sercu. Czasami nawarstwi się kilka spraw i wtedy to już emocje robią z nami co chcą.
poniedziałek, 21 września 2015
czwartek, 10 września 2015
Spotkanie po latach...
W zeszłym tygodniu dostałam zaproszenie na spotkanie mini klasowe.Dlatego mini bo w bardzo okrojonym towarzystwie.Tym razem ja nic nie załatwiałam bo organizuje to spotkanie kolega. Mało tego za nic nie będziemy płacić bo on pokryje wszystkie koszty. Z pewnością będzie to mile spędzony czas bo ci co maja tam być zawsze mieli poczucie humoru. Impreza w sobotę. Nie bardzo mi pasuje ale postanowiłam że pojadę choć na chwilę z samej przyzwoitości.W sumie to bardzo przyjemne zostać zaproszonym tym bardziej że będzie nas tam tylko 8 osób.Myślę czasami o tym jak to jest że w klasie było nas ponad 20 a lepszy lub gorszy kontakt utrzymuje sie ja przynajmniej z 3 osobami. To chyba dlatego tak jest bo kiedyś dawno temu coś zaiskrzyło miedzy nami i jakaś choć mała iskierka cały czas się w nas tli.. Fajnie powspominać szkolne lata kiedy wszystko wyglądało w naszych oczach inaczej. Ba wszystko było piękniejsze!
niedziela, 6 września 2015
Dotyk.
Gdy w tańcu rozkoszy
swój dotyk ci dałam
zapominając o bożym świecie.
Tyle radości wtedy w sobie miałam
że rozdawałam ją innym po drodze.
Zachłanna byłam
lecz nic nie mówiłam
że na zapas twojego dotyku
nazbierać chcę.
Czułam w skrytości przed tobą
że los zabierze mi ciebie.
Brałam garściami co mi dawałeś
ty się dziwiłeś myśląc ..nie wierzę!
Dotyk twój był taki radosny
jak śpiew ptaszyny oznajmującej
pierwszy dzień wiosny.
Przeszywał na wskroś me ciało
me serce ...
Serce zgłupiało...zdezorientowane
zaczęło łkać...
Bo nie wiedziało że na zapas na póżniej
nie da się brać,
swój dotyk ci dałam
zapominając o bożym świecie.
Tyle radości wtedy w sobie miałam
że rozdawałam ją innym po drodze.
Zachłanna byłam
lecz nic nie mówiłam
że na zapas twojego dotyku
nazbierać chcę.
Czułam w skrytości przed tobą
że los zabierze mi ciebie.
Brałam garściami co mi dawałeś
ty się dziwiłeś myśląc ..nie wierzę!
Dotyk twój był taki radosny
jak śpiew ptaszyny oznajmującej
pierwszy dzień wiosny.
Przeszywał na wskroś me ciało
me serce ...
Serce zgłupiało...zdezorientowane
zaczęło łkać...
Bo nie wiedziało że na zapas na póżniej
nie da się brać,
Subskrybuj:
Posty (Atom)