Siedem lat temu przybył do naszej społeczności by pełnić posługę wikariusza.Początkowo niesmiały pomalutku zaczął rozwijać u nas skrzydła swej posługi.Jest niesamowicie dobrym mówcom dlatego też z tego powodu ludzie lubili chodzić na mszę kiedy Wojtek sprawował ją.
Tak się złożyło że w tym okresie na początku jego pracy ja bardzo rzadko chodziłam do kościoła.powodem było nic innego tylko grzech który dusił mnie i nie pozwalał konfrontować go z prawdą.Kiedyś raz poszłam i natrafiłam właśnie na niego.Słuchając kazania poczułam jakby coś we mnie pękło!Myślałam w duchu sobie skąd on wie o mnie tyle rzeczy bo miałam wrażenie że mówi do mnie.Wróciłam do domu i dalej myślałam o tym co mówił.Jego słowa bardzo mocno utkwiły mi w głowie.Od tego czasu coraz częściej zaczęłam chodzić do kościoła.Dzięki niemu i temu co zrobił dla mnie zaczęłam na nowo żyć!
Jest bardzo skromnym księdzem ale upartym i potrafi doprowadzić ważne sprawy do końca .Ma niesamowicie ogromne poczucie humoru.bardzo duzo robi dla młodzieży.
Dziś odprawiał ostatnią mszę w naszej parafi. Frekfencja dopisała! Powiem wam odbyło sie wszystko bardzo spontanicznie ludzie nie kryli wzruszenia Nie pamiętam żeby kiedyś było takie pożegnanie.Proboszcz u nas nie ma zwyczaju organizować takie"imprezy"
Siedem lat to szmat czasu....można sie przyzwyczaić i na prawde poznać jakim kto jest człowiekiem.Oby takich księży było jak najwięcej!!!Przed tym człowiekiem chylę czoło a nie robię tego często.
piątek, 16 sierpnia 2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)